sobota, 29 grudnia 2012

Poświąteczny wpis i przedświąteczne łupy

Co roku nie potrafię zrozumieć tego, w jaki sposób tak szybko mijają Święta. Od początku grudnia trwa wielkie szykowanie i nastrajanie siebie, chałupy, spiżarni... A tu szast-prast i  po wszystkim. Nie wiem, jak Wy, ale ja zawsze łapię o tej porze doła.

Chciałam tutaj wszystkim Wam podziękować za moc życzeń w komentarzach u mnie, ale też i w postach na Waszych blogach.

Święta zgodnie z postanowieniem spędziliśmy u moich rodziców. Niestety w chorobie, wiec nici ze spacerów, sanek (i tak śnieg stopniał) i spotkania moich dzieciaków z kuzynami, bo u nich też zaraza. Wróciliśmy bogatsi w kolejki, auta, złomki, stateczki, samolociki, szczekające pieski, lale, kucyki..., bo o dodatkowych kilogramach nie wspomnę, do naszego przyciasnego mieszkanka. 
Na szczęście w kwestii prezentów dla dorosłych, nie było żadnych przykrości - każdy dostał jakiś praktyczny drobiazg plus słodycze.

Teraz pora na spis moich grudniowych nabytków. Powinnam się z tym wyrobić przed Gwiazdką, ale większość nowości docierała do mnie w ślimaczym tempie za sprawa kochanej PP, natomiast tuz przed Świętami nie bardzo miałam głowę do opisywania tego, co zdobyłam. Cieszę się, że w końcu wszystko mam, a są to rzeczy można powiedzieć z rożnych stron świata, zaś co poniektóre to moje szczęśliwe wygrane, więc tym bardziej muszę się pochwalić.

niedziela, 23 grudnia 2012

Niech nastrój trwa...

W czas przedświątecznego oczekiwania nastrój wspaniale wspóltworzy odpowiednio dobrana muzyka. 
Tak wyglądają moje okołoświąteczne szlagiery,  wg mnie ponadczasowe.










 


... i jeszcze kilka, trochę mało polskich, uwielbiam polskie kolędy, ale jakoś mi nie pasuje chyba żadne estradowe wykonanie. Jak zwykle jestem ciekawa Waszych gwiazdkowych umilaczy muzycznych.

Pozdrawiam,


czwartek, 20 grudnia 2012

Świąteczny Tag


Dziękuję bardzo QueenIris za wybranie mnie do tego niezwykle miłego i wzruszającego TAGU



Od dziecka uwielbiam Święta Bożego Narodzenia, ale też cały czas oczekiwania na nie. Oczywiście wraz z wiekiem troszkę tej magii ubyło, gdzieś w codziennej gonitwie i wśród różnorodnych smutków. Ale teraz są moje dzieci i ważne jest to, by one właśnie mogły odczuć niezwykłość 
i cudowność tych dni.  Zostaną, jak się domyślacie, obsypane prezentami, a mnie zależy, żeby Święta nie kojarzyły im się jednoznacznie z dobrami materialnymi, ale z niecodzienną atmosferą, chwilą refleksji i ogromem pozytywnych emocji. Na szczęście moja córka jest bardzo podatna na naszą tradycje, a ja bardzo lubię polskie zwyczaje świąteczne, które wzbogacam nowinkami zagranicznymi. Dlatego z początkiem grudnia wręczamy maluchom Kalendarze Adwentowe, ile ekscytacji towarzyszy codziennemu otwieraniu okienek i wyłuskiwaniu drobniutkich czekoladowych figurek! W tych dniach odsłuchujemy już kolęd, hitem są oczywiście te wyśpiewywane przez Arkę Noego, a że moja córa to osóbka dociekliwa, to tekst każdego utworu musi być dokładnie objaśniony, a uwierzcie, wcale nie jest łatwo tłumaczyć zawiłości wiary chrześcijańskiej przedszkolakowi. 
W połowie grudnia pojawia się w dużym pokoju strojna panna, ubierana oczywiście wspólnymi siłami. Dokładamy też resztę ozdób i dekoracji domowo-balknonowych. Mała z zapartym tchem koloruje kolorowanki świąteczne oraz znosi z przedszkola naręcza własnoręcznie sporządzonych ozdóbek, drugie tyle robimy w domu, bo mamusia też lubi papiero-plastykę.


 Tuż przed Świętami nastąpi wspólne pichcenie, pieczenie ciast i ciasteczek. A w Wigilię pojedziemy do moich rodziców i z tego cieszę się ogromnie, bo uwielbiam Boże Narodzenie spędzane w kupie - 
i tego chcę nauczyć moje dzieci, że w Święta najważniejszy jest czas poświęcony rodzinie i spotkaniu. Liczę, ze dzieciaki będą zdrowe, więc zawitamy w kościele, potem pójdziemy na sanki....Trzeba cieszyć się, że kolejną Gwiazdkę możemy obchodzić razem i naprawdę nie rozumiem osób, które wolą w tym czasie jechać do Egiptu albo dalej, ... by odpocząć.
To chyba tyle, jak widzicie jestem tradycjonalistką i dla mnie magia tych Świąt wiąże się właśnie 
z ciągłością i powtarzalnością rytuałów, których teraz uczę moje dzieci tak, jak mnie uczyli moi rodzice.


A takie są zasady Tagu:
Po prostu umieść powyższy obrazek w swojej notce oraz napisz, co zrobisz w tym roku, aby te święta były jeszcze bardziej magiczne! Chodzi o to, aby oderwać swoje myślenie o świętach od przystrojonych witryn sklepowych, okazyjnych promocji, czy jarmarków świątecznych i pomyśleć, co możesz dać od siebie, aby magia świąt wypłynęła prosto z serducha, zamiast z telewizora i reklam Coca Coli. :) Nie muszą to być wielkie zamierzenia, może w tym roku upieczesz pierwsze w swoim życiu pierniczki? Może naszpikujesz pomarańcze goździkami, aby ich aromat wypełniał cały dom? A może wraz z bliską osobą w spokoju ubierzesz choinkę i zatrzymasz się na chwilę, aby porozmawiać z nią dłużej i wypić ciepłe kakao? Pełna dowolność dozwolona! :)
Kiedy już podzielisz się swoimi pomysłami, otaguj kolejnych pięć osób :)
Taguję wszystkich chętnych , a w szczególności:
- dorotę ,
- kayah ,
Pozdrawiam,

środa, 19 grudnia 2012

Bio - odnowa z kostką mydła Tołpa® - recenzja

Zapraszam na recenzję kolejnego kosmetyku wypróbowanego dzięki Malince założycielce Malinowego Klubu.


Anti - stress, detoksykujące mydło borowinowe do odnowy biologicznej z Tołpy® testuję najdłużej i póki co jeszcze trochę czasu go poużywam.



Co producent mówi o 100g szarej kostki? 



* nasz kosmetyk spa
poprawia samopoczucie i zapewnia naturalną odnowę biologiczną. Oczyszcza i regeneruje skórę nie naruszając bariery ochronnej. Przeciwdziała zmęczeniu, odpręża i relaksuje. Wspomaga eliminację toksyn. Poprawia koloryt i wygładza skórę.

* małe wielkie składniki
borowina tołpa.®, gliceryna, naturalne olejki eteryczne z: lawendy, geranium, petitgrain i szałwii

* 0%
sztucznych barwników
oleju parafinowego
konserwantów
SLS - u
silikonów

* tak
naturalny kolor
roślinne składniki aktywne
naturalne olejki eteryczne
fizjologiczne pH
opakowanie bezpieczne dla środowiska – poddawane recyklingowi

* Przebadany w Klinice Dermatologii, Wenerologii i Alergologii Akademii Medycznej.

 * Ponadto 
mydełko stanowi małe, ale wielkie w działaniu antidotum na stres dnia codziennego oraz wszelkie zanieczyszczenia środowiska, w którym żyjemy.

Skład: 



Moja opinia:


Pierwszą cechą mydełka, która od razu mi się spodobała, jest jego zapach. Wonią lawendy była dzieki niemu nasycona cała paczuszka od Maliny. Lawendą pachnie teraz moja łazienka. Jednak nie bójcie się, ta lawenda nie męczy, gdyż przełamuje jej jednostajność cytrusowy aromat geranium. 
To niesamowite, jak ta kompozycja pasuje mojemu zmysłowi powonienia, sprawiając małą-wielką przyjemność.



Przyznam, że chociaż pokochałam mydła alepp, w które obkupiłam nasz dom i wprowadziłam 
do pielęgnacji dzieciaków i Małża, sama pozostałam uparcie przy tradycyjnych żelach z drogerii za kilka złotych. Mydła stosuję jedynie do oczyszczania twarzy, bo to głównie o nią dbam najbardziej.
Natomiast od dwóch tygodni używam codziennie mydełka borowinowego ani-stress. 


Ponownie, aby sprawdzić maksymalnie jego wpływ na moją skórę, zrezygnowałam z pozostałych preparatów do pielęgnacji cielesnej, czyli niczym się nie smaruję ani nie balsamuję. Ciekawiło mnie, czy pojawi się uczucie ściągniętej, napiętej skóry z przesuszem na nogach w roli głównej. Ale nic z tych rzeczy po toalecie z mydłem borowinowym, a woda u mnie bez rewelacji. Rzekłabym, że nawet jest lepiej, niż to bywało wcześniej, nawet po używanych balsamach. Wspaniałe nawilżenie, brak podrażnień, wysypu nieprzyjemnych krostek na plecach czy dekolcie - to dla mnie najlepsze dowody na to, że mojej skórze bardzo odpowiadają składniki zawarte w produkcie Tołpy®. Natomiast samo używanie mydła to pełen relaks, gdyż  oprócz pięknego zapachu świetnie się ono pieni, nie utrudnia zmywania ciała i można się nawet pomasować chwilę myjką czy gąbką. 
Dzięki temu kosmetykowi myślę, że wprowadzę mydła do moich codziennych rytuałów pielęgnacyjnych. Mam zamiar też bliżej zapoznać się z torfowymi produktami marki Tołpa®, ponieważ dodatkowo do niej przekonuje mnie to, iż nie prowadzi testów na zwierzętach.
Namawiam Was, abyście wypróbowały produktów w końcu naszego rodzimego producenta, a nawet myślę, że taki zestawik do domowego spa, może być całkiem niezłym prezentem pod choinkę.

Pozdrawiam,

sobota, 15 grudnia 2012

MATRICIUM® w walce o młodość skóry - moje uwagi


Dzięki uczestnictwu w Malinowym Klubie miałam możliwość zapoznania się z innowacyjnym produktem marki Bioderma  - MATRICIUM® . W niniejszym poście zawrę garść uwag
 i przemyśleń, które nasunęły mi się po wypróbowaniu 5 ampułek wspomnianego preparatu.




Kilka słów o produkcie np. informacji Producenta:
Producent Bioderma Laboratoire Dermatologique określa swój preparat jako wyrób medyczny, który w nowoczesny sposób ma działać na przyczyny starzenia się skóry. W tym celu w produkcie zgromadzono aż 63 biomimetycznych (występujących naturalnie w skórze) składników aktywnych, które są w 100% przyswajane przez skórę. Działanie MATRICIUM® poparte jest 14 latami badań
i aż 74 badaniami klinicznymi.
Celowym działaniem preparatu jest przywrócenie starzejącej się skórze zdolności do regeneracji
i odbudowy, które niestety traci ona z każdym upływającym rokiem. Opatentowany skład MATRICIUM® działa na naskórek, ale sięga również głębiej do skóry właściwej. Dzięki swoim właściwościom serum Biodermy jest niezwykle wszechstronne i mogące mieć zastosowanie u osób
o różnym typie skóry oraz o rozmaitej wrażliwości, skłonności do podrażnień czy alergii. Co więcej MATRICIUM® pomyślany został jako preparat wspomagający działania rozmaitych terapii dermatologicznych. Można go również zastosować po ekstremalnych wydarzeniach, w czasie których nasza skóra była poddana niszczącym czynnikom zewnętrznym, np. mróz, nasłonecznienie, itp.


Tak wygląda skład:
HYALURONATE DE SODIUM, SOLUTION COMPOSÉE PAR EAU, CHLORURE
DE SODIUM, L-ALANYL-L-GLUTAMINE, D-GLUCOSE, L-ARGININE HCL, SODIUM ACETATE, DISODIUM PHOSPHATE, L-LEUCINE, L-SÉRINE, CHLORURE DE MAGNÉSIUM 6H20, CHLORURE DE POTASSIUM, L-VALINE, SODIUM PYRUVATE, L-LYSINE HCL, L-HISTIDINE HCL H20, L-CYSTEINE HCL H20, ADENINE, L-THREONINE, MYO-INOSITOL, ACIDE L-GLUTAMIQUE, L-ASPARAGINE H20, L-METHIONINE, L-TYROSINE SODIUM 2H20, L-PHENYLALANINE, L-TRYPTOPHANE, L-ALANINE, GLYCINE, L-ISOLEUCINE, ACIDE L-ASPARTIQUE, SODIUM SULFATE, SULFATE FERREUX 7H20, ACIDE FOLIQUE, THYMIDINE, CYANOCOBALAMINE, D-CALCIUM PANTOTHENATE, THIAMINE HCL, ACIDE THIOCTIQUE, ZINC SULFATE 7H20, SODIUM SILICATE 4H20, PYRIDOXINE HCL, NICOTINAMIDE, RIBOFLAVINE,
D-BIOTIN, SULFATE DE CUIVRE 5H20, AMMONIUM MOLYBDTATE 4H20, AMMONIUM VANADATE, CHLORURE DE MANGANESE 4H20, L-PROLINE,
HYDROXYPROLINE, ACIDE ASCORBIQUE, ADENOSINE, GUANINE, DEOXYRIBOSE,
RIBOSE, SODIUM PHOSPHATE BIBASIQUE BIHYDRATÉ, PEPTIDES DU LAIT, FRUCTO-OLIGOSACCHARIDES, XYLITOL, RHAMNOSE MONOHYDRATE, MANNITOL, EAU P.P.I, ACIDE LACTIQUE A PH PHYSIOLOGIQUE


Pełna kuracja powinna obejmować 30 ampułek, z których każdą stosujemy 2 razy dziennie. W ciągu roku powinniśmy odbyć 4 takie kuracje.

Więcej informacji klik 


Moje uwagi:

Do testowania produktu podeszłam bardzo entuzjastycznie, aczkolwiek zdawałam sobie sprawę, że otrzymana ilość ampułek jest niewystarczająca, by móc należycie dostrzec wpływ preparatu 
na kondycję skóry.
 Chcąc przekonać się o chociażby minimalnym działaniu MATRICIUM®, odstawiłam na te 5 dni testów moje preparaty pielęgnacyjne: kremy, olejki, Pozostał jedynie filtr przeciwsłoneczny. Ponadto od końca lata poddaję się kuracji retino - kwasowej, a więc moja skóra była po zabiegu dermatologicznym - zgodnie z zaleceniem producenta. I muszę przyznać, że moja skóra zareagowała na MATRICIUM® już po pierwszej ampułce - stała się bardziej napięta i jędrna, natomiast pory zmniejszone. Wyraźnie zmniejszyło się wydzielanie sebum, a mój BB krem przetrwał cały dzień 
w stanie wręcz idealnym. Ponadto zauważyłam też przyspieszone gojenie się drobnych ranek 
po wypryskach. Niestety preparat ten nie nawilża i w sumie błędne było zrezygnowanie z preparatów pielęgnacyjnych, tym bardziej, że producent tego nie wymaga. 


Jednak chcę podkreślić, że moja opinia o serum po tych 5 próbkach jest całkowicie pozytywna, dostrzegłam zaledwie skromny ułamek tego, co mógłby zdziałać i jestem pod wrażeniem. Myślę, że po zakończeniu kwasowego etapu, które planuję na wiosnę, fajnie by było wzmocnić regenerację mojej skóry omawianym preparatem. Na pewno z uwagą będę śledzić relacje osób, które przeprowadziły całą kurację.  Dodam jeszcze, ze nie przeszkadzał mi zapach preparatu, który mnie kojarzył się z wonią rozgotowanej, rozgniecionej fasoli. Jedyne "ale" mam odnośnie tych ampułek, 
w których nie widać produktu. - nigdy nie wiedziałam podczas pierwszej dawki, ile mogę wsmarować serum i robiłam to zazwyczaj oszczędnie, aby nie stracić drugiej dawki. 
No i niebagatelnym minusem jest dość wysoka cena kuracji, ale może zmobilizuję się... , bo naprawdę za ciekawił mnie produkt Biodermy.

Pozdrawiam,


środa, 12 grudnia 2012

Klejnoty Kaszmiru - cienie od Virtual - Joko

Wspominałam już, że jednymi z moich ulubionych lakierów do paznokci są produkty rodzimej marki Joko oraz Virtual - Joko - nie do końca rozumiem to rozgraniczenie. Nie mniej to dzięki lakierom zaczęłam zwracać baczniejszą uwagę na wyroby kosmetyczne wspomnianego producenta.

Poszukując właściwie konturówki do oczu tej firmy, wyszłam  z ulubionej drogeryjki z dwoma zestawami cieni należącymi do serii Klejnoty Kaszmiru.


Co wyróżnia te cienie? - ano dodatek drogocennych kamieni, które mają  nasze powieki otoczyć swoją mocą i dobroczynnym działaniem. Kolekcję Klejnoty Kaszmiru tworzą cienie: pojedyncze 
z dodatkiem turmaliny, podwójne - z rubinem, potrójne - z szafirem oraz poczwórne - z cytrynem. Brzmi magicznie i obiecująco.


Moja trójka to  beżo-brązy w numerze 070, czyli najpopularniejsza gama w mojej kosmetyczce; bezpieczna i uniwersalna.


 Czwóreczka to numer 76, do jasniutkiego, kremowego kolorku i znowu brązu, dołączono dwie interesujące szarości z nutą niebiesko-granatową.


Cienie te mają moje ulubione wykończenie, czyli satynowe. Ich pigmentacja jest bardzo delikatna, dzięki temu otrzymujemy zestawiki do bezpiecznego dziennego makijażu albo takiego, gdy wolimy akcent położyć na kreskę lub wyraziste usta. Kosmetyki te aplikuję na bazę pod cienie, na której wszystko siedzi na miejscu tak długo, jak tego sobie życzę, dlatego nie będę oceniać ich trwałości. 
I muszę podkreślić, że bardzo mi się podoba efekt, który dzięki nim uzyskuję.

Mają jednak pewien feler. Jeśli spojrzycie na fotkę czwórki, domyślicie się. Producent mógł bardziej przyłożyć się do jedwabistej i delikatnej struktury. Niestety, wbrew jego zapewnieniom kosmetyk dość znacznie się kruszy, a w związku z tym i osypuje podczas aplikacji. Na taki mankament jestem  mocno wyczulona, gdyż moje oczęta stały się ostatnio mega-wrażliwe i cóż łatwo je podrażnić, a nikt nie wygląda fajnie z czerwonymi i załzawionymi ślepkami. Jeśli jednak nie jesteście aż tak drobiazgowe, to myślę, że warto się skusić. Mniejszy zestaw kosztuje około 9 zł, a większy 11.

Pozdrawiam,

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Eveline >> Maseczka Błyskawicznie Nawilżająca anti-stress << RECENZJA

Oto mój debiut jako recenzentki w ramach współpracy z MALINOWYM KLUBEM .
Najpierw była radość z paki, potem przyjemność testowania, a teraz trud recenzowania ;). 


Informacje od Producenta:

Maseczka Błyskawicznie Nawilżająca anti-stress

Skoncentrowana formuła dająca maksymalne działanie.
Przeznaczona do cery suchej i normalnej, również wrażliwej i skłonnej do alergii.

MASECZKA BŁYSKAWICZNIE NAWILŻAJĄCA Z BIOGLINKĄ BIAŁĄ:
• głęboko nawilża
• skutecznie łagodzi podrażnienia i relaksuje
• przywraca komfort zmęczonej i przesuszonej skórze
• perfekcyjnie wygładza, niweluje szorstkość naskórka
• uelastycznia skórę SKŁADNIKI AKTYWNE O WYSOKIEJ SKUTECZNOŚCI DZIAŁANIA:
bioGlinka biała – najłagodniejsza spośród glinek, przeznaczona do pielęgnacji skóry wrażliwej. Maksymalnie odświeża i wygładza skórę oraz posiada wyjątkowe właściwości kojące.
Anti-stress Complex™ – przywraca komfort skórze zmęczonej i nadmiernie przesuszonej.
bioKwas hialuronowy – zapewnia długotrwałe nawilżenie skóry nawet w głębokich warstwach oraz wypełnia zmarszczki
Hydromanil™ – polisacharydy pozyskiwane z drzewa tara, które tworzą na powierzchni skóry delikatny film chroniący przed utratą wody.
Kompleks witamin A, E, F – odżywia skórę i poprawia jej jędrność i elastyczność.
D-panthenol i alantoina – działają kojąco i łagodząco.

SPOSÓB UŻYCIA:
 Na oczyszczoną skórę twarzy i szyi nałozyć maseczkę. Pozostawić na 10-15 min., po czym dokładnie zmyć letnia wodą. Stosować 2 - 3 razy w tygodniu.

SKŁADNIKI:
Aqua, Kaolin, Glycine Soya Oil, Cetearyl Alkohol/Ceteareth-20, Glycerin, Hyaluronic Acid, Water /Propylen Glycol/ Glycerin/ Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum/ Xanthan Gum/Carrageenan/Glucose, Betaine, Sodium Polyacrylate, Silica, Panthenol, Polysorbate 20/ PEG-20 Glyceryl Laurate/ Water/ Tocopherol/Linoleic Acid/ Retinyl Palmitate, Allantoin, Phenoxyethanol/ Methykparaben/ Butylparaben/ Ethylparaben/ Isobutylparaben / Propylparaben, DMDM Hydantoin, Fragrance, Disodium EDTA.

POJEMNOŚĆ:
10 ml

CENA:  ok.4 zł

WAŻNE:
Produkt testowany dermatologicznie. Nie testowany na zwierzetach.



Moja opinia:

Typ maseczki mocno utrafił w mój gust, ponieważ bardzo lubię kosmetyki z glinkami, a zwłaszcza
z ich białą odmianą, która obchodzi się z moją cerą nadzwyczaj delikatnie.
W saszetce zamknięto 10 ml maseczki. Mnie ta ilość starczyła na dwie aplikacje porządnej grubej warstwy preparatu. Maseczka ma białą, gęstą i kremową konsystencję o delikatnym zapachu. Podczas stosowania kosmetyku odczuwałam początkowo schłodzenie twarzy, a następnie delikatne pieczenie. Maseczkę bardzo łatwo usuwa się, na szczęście nie zasycha na twarda skorupę(producent pomyślał o składnikach, które temu zapobiegną). Po użyciu moja buzia była wyraźnie rozluźniona, wygładzona i uspokojona. Pory sprawiały wrażenie zwężonych i czystszych.
Oczywiście, gdy porównujemy zapewnienia producenta z faktycznym składem, możemy czuć zawód, że niektóre ze składników aktywnych wymienionych na etykiecie, znajdują się zbyt daleko. Niektórym być może mogą nie odpowiadać parabeny jako konserwanty. Jednak mnie spodobało się działanie tego produktu, biała glinka naprawdę jest skuteczna, a w naszym zabieganym świecie to świetne rozwiązanie na błyskawiczną poprawę stanu cery.



Pozdrawiam,
 


sobota, 8 grudnia 2012

Mój pierwszy krem BB

Od blisko dwóch tygodni moje kosmetyczne zasoby zasila BB krem Always Nudy 24 koreańskiej marki Elisha Coy. 


Kocham miłością wielką podkłady mineralne, ale jakiś miesiąc temu gorąco zapragnęłam wypróbować któregoś z osławionych cudeniek. Ponadto miałam na PayPal-u kilkadziesiąt złotych
 i koniecznie mi się zachciało dokonać jakiegoś zakupu na e-bay. Oferty azjatyckich sprzedawców są ponadto atrakcyjne, gdyż umożliwiają oni darmową wysyłkę, co prawda trochę ryzykowną, ale
 z drugiej strony gratisowe odebranie przedmiotu ma moc kuszenia, czego dowodem ostatnia akcja DDD. 

Wybór wcale nie był łatwy, gdyż kosmetyków tych jest zatrzęsienie. Szukałam czegoś niedrogiego, ale z dobrą opinią. Nie bardzo chciało mi się też bawić w zestawy próbek. 
W przypadku BB kremów problemem jest dotarcie do spisu składu, gdyż niewielu producentów zadaje sobie fatygę umieszczania spisu składników w języku angielskim/ łacińskim. Prawda jest taka, jak i w przypadku ogólnodostępnych produktów na naszym rynku - na etykiecie same superlatywy i cuda na kiju, a w składzie rozmaite kwiatki. Jeśli przeglądamy ofertę BB kremów to każdy rekomendowany jest jako upiększający, wygładzający, zapewniający naturalny wygląd zdrowej skóry, a wykonany oczywiście z tylko zdrowych i naturalnych składników z mnóstwem ekstraktów na czele. Na szczęśćcie blogerki ze świata w swoich recenzjach obfotografują opakowania, jakimś cudem zdobędą i opublikują bardziej zrozumiała wersję składu, które założyłam, że były wiarygodne. W moim przyszłym kremie nie chciałam oleju mineralnego, parafiny i wosku pszczelnego. 
To trzecie, dlatego że jestem uczulona na miód, a wosk pszczeli to składnik wielu kosmetyków 
w naturalny sposób poprawiający konsystencję i właściwości produktu. W końcu to całe wyszukiwanie, porównywanie bardzo mnie znużyły i zdecydowałam się na mój Always Nuddy 24 BB. Kliknęłam i czekałam. Po dwóch tygodniach zawiniątko było już u mnie. do kremu dołączono gratisy, próbki zmywaczy BB kremów.


Producent obiecuje wszystko, co najlepsze. Skład, przynajmniej dla mnie niedostępny w tej wersji.


Kremik ma barwę beżowo - różową, jednak po rozprowadzeniu  jaśnieje i staje się niewidoczny.



 Jego konsystencja jest dosyć tępa, więc odpada tradycyjne rozcieranie, należy wklepywać po odrobinie, co zresztą zaleca producent.  Bardzo szybko przywiera do twarzy, ale nie wchłania się, pozostaje na twarzy wyczuwalna warstewka.


Pięknie ujednolica koloryt cery, nie włazi w pory, ale dość dobrze je pomniejsza, bo nie maskuje całkowicie. Natomiast zupełnie nie kryje zaczerwień. Zapewnia wykończenie matowe, ale jednocześnie takie rozjaśnione. Podobał mi się ten efekt, niestety trwał u mnie może z godzinę. Moja cera nienawidzi silikonów - podstawy BB kremów, a na każdą próbę zmatowienia odpowiada hiper-produkcją sebum, więc na czole, polikach miałam tłusty smalec, coś, o czym zapomniałam, od kiedy używam minerałków. Nie umiem też nic napisać o ewentualnym zapychaniu.  Zastanawiam się, jakby reagowała moja facjata na wersję rozświetlającą, więc widzicie, że tego rozdziału nie zamykam. Jednak, jeśli chcecie rozpocząć przygodę z BB kremami, to jednak zacznijcie od próbek. To jest kosmetyk, który można sobie dobrać tylko metodą testów. Ja mam na szczęście 15 ml, które kosztowało mnie 20 zł. Mój kosmetyk ma pewną wg mnie istotna wadę, ktoś to zauważył? Nie posiada filtra przeciwsłonecznego - czyli jednej z zalet BB kremów. Zorientowałam się, gdy już dokonałam transakcji, więc nie popełnijcie mojego błędu, jeśli korci Was zgłębianie tego tematu, a może już macie całkiem niezłe obeznanie?

Pozdrawiam


piątek, 7 grudnia 2012

Paczucha z ZSK i plany w pielęgnacji cery

Stało się! W końcu popełniłam zakup półproduktów ze strony Zrób Sobie Krem. Odraczałam go od czterech miesięcy, gdyż stale jakieś inne sprawunki były pilniejsze. Z wielu planowanych rzeczy zrezygnowałam, starałam się dokonać zamówienia skrajnie pragmatycznie.


Półprodukty dobrałam wg trzech receptur, które mam zamiar wprowadzić do pielęgnacji cery. 

Pierwsza to serum z kwasem migdałowym 10% do twarzy przepis . Tak, tak zamierzam się zakwasić i złuszczyć, ale serum to ukręcę na początku stycznia. Od trzech tygodni stosuję co drugą noc Acnederm. Wprowadziłam go po dwóch miesiącach smarowania się Isotrexem. Powinnam była udać się do dermatologa w celu ustalenia dalszej kuracji, ale przyznam, że nie zauważyłam żadnych efektów w działaniu tego retinoidu. Moja cera pozostawała wciąż bardzo zanieczyszczona, pory rozszerzona, być  może wygładziła się nieco skóra, ale na pewno przesuszyły policzki. To na pewno za szybko, by się zniechęcać , ale zdecydowałam się na Acederm i wg mnie coś drgnęło ku lepszemu. Może też zaczął działać Effaclar Duo, który stosuję rano po noce z Acne.

Drugim preparatem będzie serum nawilżająco-wygładzające przepis . Ono będzie przygotowane 
w przyszłym tygodniu, gdy zakończę testowanie ampułek Matricium Biodermy. Bardzo mnie ciekawi ten roślinny retinol.

Trzecia mikstura będzie stosowana zamiennie z serum nawilżająco-wygładzającym, a będzie to olejek z Koenzymem Q10 przepis . Jak widać bardzo proste.


Oprócz rzeczy przydatnych do receptur zaopatrzyłam się w ekstrakt z soku truskawki, piling wulkaniczny oraz papierki wskaźnikowe. Jako gratis dołączono mi próbkę pilingu z pestek bzu czarnego - chyba trochę słabo.



Jestem pozytywnie zaskoczona szybkością przygotowania przesyłki. 
Zamówienie opłaciłam 3 grudnia łącznie z przesyłką (tak nie skorzystałam z DDD) i dzisiaj mi ją dostarczono.


 Mój prezent na Mikołajki, można powiedzieć. Trzymajcie kciuki za moje eksperymenty, oczywiście zdam relację, jak na te pomysły zareagowała moja facjata. 


Pozdrawiam,

środa, 5 grudnia 2012

Zielone śniadanie + paczka od Maliny


Śniadanie - najważniejszy posiłek, dający nam siłę i energię do mocowania się z zagwozdkami dnia codziennego. Kto je pomija, robi bardzo źle. 


Ja nie umiem wyjść  z domu o pustym żołądku, zwykle dopiero przy stole naprawdę się budzę. Jednak zawsze jest to coś lekkiego - kromka pieczywa z białym serem albo dżemem do tego kubek kakao, zielona herbata, pokrzywa albo mleko z płatkami, wtedy obywam się bez kakao. 
Dzisiaj nie miałam ochoty na nabiał, a z kosza z owocami uśmiechnęło się do mnie awokado. Trzeba przyznać - było już trochę zmęczone tym szczerzeniem się do mnie. 

Zatem chwyciłam je, rozkroiłam na pół, wypadła olbrzymia pestka, która zawsze mnie zaciekawia. Rozgniotłam zielony miąższ na talerzu widelcem, wkropiłam kilka kropel zielonej limonki, dosypałam zestaw przypraw (sól, pieprz, papryka) i garstkę płatków migdałowych. w dwie minuty miałam pyszną, sycącą i delikatną dla żołądka pastę, którą wzbogaciłam  zielonkawymi pestkami dyni.



W ciągu dnia miły pan listonosz przyniósł mi paczuszkę od Maliny. Będzie wielkie testowanie takich oto specjałów, a potem sprawozdanie na blogu.



Kończę i idę testować, co by na Mikołajki być piękniejszą.

Pozdrawiam cieplutko,





Rimmel u mnie - kredki i pomadka

W tygodniu, w którym Rossmann nas uraczył 40 % obniżką kosmetyków kolorowych, 
w Super-Pharm można było nabyć produkty Rimmel z 30-procentowym upustem.

Będąc w ccentrum handlowym, w pierwszej kolejnoścci trafiłam właśnie do SP. 
Informacja o promoccji na kolorówkę Rimmela nie pozostawiła mnie obojętną. 
Bez wahania capnęłam osławioną pomadkę Airy Fairy nr 070 . Gdy już odchodziłam od gabloty, kątem oka ujrzałam konturówki do oczu z serii Scandaleyes, a po chwili miałam już w koszyku niebieską kredkę. Następnego zaś dnia dobrałam czarną.


Airy Fairy, czy ktoś jeszcze jej nie ma? Rozsławiona przez nissiax83, a potem przez bloggerski światek, więc coś musi w niej być, stwierdziłam i poddałam się. 
Wykończenie kosmetyku wg mnie jest bardziej kremowe, niż satynowe. 
Kolor piękny - zgaszony róż z brązem czy też beżem ... i raczej nie mój. 
Szminka jest niby w kolorze moich ust, ale z mojej twarzy ucieka gdzieś ten różowy ton, a pozostaje brąz, który czyni moja buzię smutna i przygaszoną. W dodatku pomadka bardzo szybko znika 
z moich warg, co bardzo mnie dziwi, bo mam kilka pomadek z Rimmela i na ich trwałość nie narzekam. Oczywiście nie poddaję się, będę kombinować z błyszczykami. Nie żałuję też tego zakupu za około 12 zł, przecież zaspokoiłam ciekawość i chciejstwo.



Natomiast konturówki to moi pupile. 
Jestem bardzo zadowolona z mojej żelowej Avon Shock klik , ale wciąż mam potrzebę wyszukiwania kolejnych. Czego szukam? Trwałości, intensywnego koloru oraz bezkolizyjnej dla powiek łatwości aplikowania. Te wszystkie zalety posiadają  Scandaleyes Kohl Kajal od Rimmel, a na dodatek są wodoodporne. To nie są nowinki na rynku, nawet nie wiem, czy nie są już wycofywane, ale dla mnie stanowią odkrycie. 


Niebieską, wg producenta "turquoise" w numerze 007 stosuję na linię wodną przy mocniejszym makijażu oczu. Pięknie wówczas jej barwa rozświetla look, który przy ciemnym oku w moim przypadku staje się posępny i ciężkawy. Ponadto kolor ten ciekawie współgra z moją szaro-niebieską tęczówką. Drugi egzemplarz w kolorze "black" 001 stosuję tradycyjnie do kresek. 


Konturówki te są miękkie, więc szybko się ścierają i trzeba je często temperować, i myślę, że to ich jedyna wada. Przed temperowaniem dobrze jest  chwilę je schłodzić w lodówce. Skutecznie zmywają je dwufaza Bielendy, jak i płyn micelarny tej firmy opisany w poście wcześniejszym klik
Żałuję, że nie mogłam nabyć koloru cielistego lub białego z przeznaczeniem do malowania linii wodnej dolnej powieki.


Muszę przyznać, że marka Rimmel, bo w końcu nietrafny odcień pomadki to mój lapsus, pozytywnie mnie zaskoczyła. Interesuje mnie, jakich jeszcze perełek kosmetycznych jest autorem.

Pozdrawiam,

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...