Niedawna 40-procentowa obniżka na kosmetyki kolorowe w Rossmannie odbiła się głośnym echem po blogosferze. Natomiast u isabeel cichutko w tym temacie.
Dzisiaj jednak przerywam to milczenie, bo do Rossmanna w celu skorzystania z wypomnianego wyżej upustu powlokłam się i ja. Kiedy opanowałam początkowy oczopląs i dałam dojśc do głosu tzw. zdrowemu rozsądkowi,( czytaj pustce w portfelu), zawlokłam się pod gablotę Bourjois. Chciwe spojrzenie wbiłam w słynne wypiekane róże, teraz do nabycia za 29, 99 złociszy. Wyciągnęłam drżące paluchy i zaczęłam mazać po testerach, mocno zdekompletowycch. Jednak im dłużej mazałam się w tych pudrach, tym mniej byłam pewna, czego chcę, a badziewne, neonowe światło w sklepie w rozwiązaniu problemu nijak nie pomagało.
Myślę, że zgodzicie się ze mną, iż zestaw kolorystyczny burżujków jest specyficzny.
Podoba mi się wielce odcień Rose d' Or (34), ale unikam jak ognia złotych poświat, którą on posiada. Zastanawiałam się nad Rose de Jaspe(95), ale obawiałam się, że będzie zbyt jasny. W internecie miałam upatrzony Cendre de Rose Brune (48), ale w sklepie go nie uświadczyłam. Już miałam zrezygnować, zgrzana i rozczarowana oddaliłam się ku kasom, ale zawróciłam. Do koszyka wpadł Rose Frisson (54). Tu jeszcze nadmienię, że róży mam sporo, może nawet jestem maniaczką, ale to dlatego, że wciąż szukam odcienia idealnego o idealnej trwałości. Wciąż przekonuję się do barwy nowego nabytku, ale trwałość mnie podbiła. Następnego dnia zatem pognałam po drugie kółeczko - tym razem padło na Rose The(40).
Rose Frisson to bezpieczny brudny róż nadający moim policzkom zdrowy rumieniec, ale momentami mam obawy, czy nie jest zbyt czerwonawy.
Drugi egzemplarz Rose The wydaje się mocnym czerwono-brązowym kolorkiem. Faktycznie muszę go ostrożnie aplikować, ale podoba mi się.
Kosmetyki te pachną cudownie różano-kadzidlaną wonią. Musicie pamiętać, że są to róże wypiekane, w związku z tym ich barwa w pudełeczku różni się i od tej na palcu, dłoni i od tej na policzku. Ja sama tak naprawdę cały czas się ich uczę. Jedno jest pewne, że będę próbować kolejnych odcieni, ponieważ zasługują na to dzięki swojej trwałości, którą jestem oczarowana. Wreszczie trafiłam na róż, który nie zwiewa po godzinie z mojej przetłuszczającej się facjaty.
Słodkie jest też opakowanie kosmetyku - cacuśne okrągłe puzderko zamykane na złoty guziczek. Wewnątrz mamy lusterko i śmiechu wart pędzeleczek, który od razu poszedł do kosza, więc na fotkach go nima, ale czy to ujmuje czaru kosmetykowi produkowanemu od 1983 roku?
Znacie te produkty? A może macie już swoje sprawdzone, ukochane róże?
Pozdrawiam,
Odcień 54 wygląda bardzo naturalnie i na ten skusiłabym się;) Aktualnie używam różu z Essence, ale z Joko też są fajnie róże:)
OdpowiedzUsuń54 myślę, że będzie pasował do każdego typu urody Joko mam zamiar kiedyś wypróbować, Essence też ))
Usuńróż tbs trzyma się cały dzień i jeszcze dłużej na podkładzie + pudrze, na gołą skórę nie próbowałam
OdpowiedzUsuńo ja z gołą skórą nie chodzę w świat ))
UsuńUwielbiam, zwłaszcza cienie :) I te śliczne opakowania...
OdpowiedzUsuńtak cienie też są świetne, ta marka ma coś w sobie ))
Usuńmam dwa róże burżujka, jedno wiem, nigdy się chyba nie skończą :P
OdpowiedzUsuńchoc na opakowaniu jest podana data 18 mies. przydatności od pierwszego otwarcia ))
Usuńlubie bardzo ten roz:)
OdpowiedzUsuńja również coraz bardziej ))
Usuńnie mam jeszcze żadnego z tych róży, ale po tym jak ostatnio pożyczyłam trochę od przyjaciółki zaczęłam się zastanawiać nad zakupem własnego egzemplarza ;)
OdpowiedzUsuńkupuj, kupuj ))
UsuńMam taki, kupiony kilka lat temu z "vintage'owej" serii. Uroczy gadżecik. :-)
OdpowiedzUsuńlimitowanka, tak zawana ))
UsuńHmmm, a ja mam Rose D'or i nie mam pomysłu jak to to użyć :/
OdpowiedzUsuńmoże na święta wypróbujesz ))
UsuńStrasznie lubię te róże, szczególnie Rose Frisson, myślę, że jeszcze do niego wrócę jak zużyję obecne zapasy :)
OdpowiedzUsuńmaja w sobie coś, a ja mam ochotę na kolejne :)
Usuń