Pora na przedstawienie mojego kolejnego odkrycia makijażowego AD2012.
W połowie zeszłego roku mocno zaczęło mi doskwierać niezadowolenie z moich dotychczasowych tradycyjnych podkładów we fluidzie. Niezależnie od firmy, stopnia krycia i formuły wykończenia, zawsze ta sama historia: po godzinie aplikacji mega-błyszczące, tłuste czoło, klejące poliki, wałki z podkładu w zmarszczkach, drobiny produktu uwydatniające suche skórki, o których nie miałam pojęcia. do tego wszystkiego bardzo zły stan cery, zanieczyszczenia, ropne wykwity, ziemisty kolor. Zaczęłam więc szukać, kosztowało mnie to godziny przed kompem. Rozpoczęłam więc wgłębiać się w istną sagę z podkładami mineralnymi w roli głównej. W przeważającej części notek na ich temat panował ton zachwytu i pochwał, przy oczywistym zastrzeżeniu, że nie u wszystkich te same minerały będą się spisywać w równie dobrym stopniu. Problemem też była ich dostępność, ale z jednego bloga trafiłam wprost na aukcję z podkładami Lumiere. I podkręcona opinią autorki wspomnianego bloga oraz informacją, że na aukcji panuje wyprzedaż, ponieważ sprzedawca zaprzestaje działalności, nabyłam pełne opakowanie zupełnie nieznanego mi kosmetyku. I utknęłam z nim, bo mimo moich najszczerszy chęci i różnych wysiłków, okazał się zupełnie nieodpowiedni dla mnie. Pokrywał twarz niczym kołderka, brzydko osadzał się na nierównościach skóry, postarzał mnie. Nie zniechęciłam się i już miałam próbki innych produktów z allegro albo ze wspólnych zakupów z Wizaż.pl
Po okresie sprawdzania i testowania zdecydowałam się na zakup następujących produktów w większych ilościach (może poza EDM) w cenach od 16zł do 79zł.
Podkłady mineralne w proszku mają bezsprzecznie prosty skład. Zwolenniczki minerałów podkreślają, że są one wolne od talku, silikonów, olei mineralnych, konserwantów, substancji zapachowych i innych wypełniaczy. Ich skład opiera się na kombinacji kilku elementów, tj. miki, dwutlenku tytanu, tlenku cynku, tlenku żelaza i dodatków poprawiających przyleganie proszków do skóry.
Tak prosty mineralny skład zmniejsza ryzyko powstania wykwitów, czopowania się porów czy uczuleń. Podkład mineralny zapewnia ochronę przed promieniowaniem słonecznym. Jedynie podkład Pixie, jeśli zwróciłyście uwagę, ma o wiele bardziej rozbudowany skład o dodatki pochodzenia roślinnego.
Moje proszki nakładam pędzlem typu flat top z EDM. Stosuję tzw. technikę "na sucho". Do miseczki wsypuję odrobinę proszku i wcieram go we włosie poprzez wykonywanie okrężnych ruchów. Następnie stempelkuję twarz i rozcieram kosmetyk. Trwa to minutę i nie powoduje bałaganu ani opylenia otoczenie moim podkładem. Trzymam się zasady: "mniej znaczy więcej", czyli zużywam niewielką ilość przy jednorazowej aplikacji. Zatem wyobraźcie sobie, jak wydajne są to produkty
i jak długo będę zużywać moje pojemniczki.
Tuż po aplikacji widzę warstewkę pudru, ale po chwili kosmetyk stapia się ze skórą. Otrzymuję w pełni zadowalające krycie przy cerze niezbyt udanej, a tylko Meow reprezentuje formułę o mocnym kryciu.
Trwałość - od nałożenia, do zmycia. Makijaż z nimi przetrwał też letnie upały wyciskające poty. Jednak trzeba unikać dotykania i pocierania twarzy, bo jednak się ściera, a i kołnierz zimowego płaszcza nosi ślady podkładu.
Ilość kolorów w każdej firmie przyprawia o ból głowy, zwłaszcza, że jesteśmy przyzwyczajone do 3-4 odcieni beżo-różo-pomarańczy w tradycyjnych fluidach. Ja moje odcienie wybrałam zadziwiająco szybko i trafnie. Ustaliłam poziom jasności mi odpowiadający, a następnie celowałam w pasujące mi tony. Pomocnym kryterium było dla mnie unikanie różowych i brzoskwiniowych podtonów, tonacji ewidentnie ciepłych czy zimnych. Niektórzy producenci w dosyć rozbudowany sposób opisują tonacje kolorów, np. Pixie, ale już LaurEss podaje bardzo lakoniczne informacje.
Tym sposobem wyodrębniłam pasującą mi kolorystykę beżowo-oliwkową, ale nie ma też zgrzytu przy czystych beżach albo beżach z pontonami zółtymi czy nawet złotymi. Jedynie przy zakupie podkładu z Meow zatrzymałam się przy bezpiecznym neutralnym odcieniu Siamese, choć teraz wiem, że lepszym wyborem byłby oliwkowy Occicat.
Ale podkłady mineralne kocham przede wszystkim za upiększanie mojej fizys. Bez kitu, te proszki działają jak photoshop - zmiękczają rysy, wyrównują koloryt, wygładzają nierówności, maskują rozszerzone pory, dają taką zdrową poświatę.
Mam podkład, pod którym skóra oddycha i z którym nie walczy, próbując zepchnąć go nadprodukcją sebum. Zupełnie zapomniałam o błyszczącym się czole, a o poprawie stanu skóry nawet nie wspominam. Czasami jeszcze sięgnę po tradycyjny fluid, ale to już nie to samo. Dlatego, póki co pozostaję im wierna i cieszę się, że się na nie natknęłam.
Moja buzia je kocha.
Pozdrawiam
O! Meow i Lauress! Które chcę poznać bliżej od dawna. Z Meow właśnie już mam próbki, gdy wykuruje twarz, wykończoną mrozem i alergią, biorę się za nie.
OdpowiedzUsuńnawilżaj, regeneruj i próbuj :)
UsuńU mnie też sprawdzają się mineralne podkłady, najważniejsze, ze nie zapychają.
OdpowiedzUsuńświetnie, a jakie stosujesz?
UsuńWygląda to naprawdę genialnie. Ja na razie używam tradycyjnych podkładów, ale zachęciłaś mnie do mineralnych i to bardzo :)
OdpowiedzUsuńi oto chodzi, warto spróbować choć trochę ograniczyć zbędną chemie na co dzień
UsuńJa próbowałam tylko Pixie, ale pewnie i po inne kiedyś sięgnę:)
OdpowiedzUsuńlubię Pixie, ale faworytem jest LaurEss
UsuńTeż używam tylko tradycyjnych, kompletnie nie wiem jak wybrać dla siebie odpowiedni puder mineralny
OdpowiedzUsuńtroszkę poczytać, pooglądać i kilka próbek zamówić :)
Usuńczy kupowałaś je w jakimś sklepie internetowym? jestem skłonna kupić córce.
OdpowiedzUsuńdobry pomysł; są na Allegro sprzedawcy oferujący EDM, Meow, Lumiere, Lady Mineral, a potem też sklepy w PL np. Costasy pl., mineral cosmetics, sklep mnineralnie pl.; moje są z Alle i z USA
UsuńJakoś nie jestem przekonana, ale takie informacje chętnie czytam. Kiedyś pewnie się skuszę:)
OdpowiedzUsuńjeśli ziarnko ciekawości zakiełkuje :)
UsuńJeszcze nigdy nie używałam minerałów, ale kuszą jak cholera;)
OdpowiedzUsuńkuszą, bo dają cerze dużo dobrego :)
UsuńMoże i ja w końcu się skuszę? Chciałabym wypróbować:)
OdpowiedzUsuńskuś się! :)
UsuńNigdy nie miałam podkładu mineralnego, ale jakoś obawiam się go wypróbować, nie wiem czy mojej cerze podoła..
OdpowiedzUsuńmyślę, że podoła + producenci oferują primery, finiszery, więc można wzmocnić sam podkład :)
Usuńnie miałam jeszcze ani jednego podkładu mineralnego
OdpowiedzUsuńwarto spróbować ;)
UsuńZa każdym razem ze świecącymi się oczyma czytam recenzje o minerałach :) Tyl o nich dobrego słychać, a ja wciąż się boję, że nie podołam aplikacji :)
OdpowiedzUsuńnie żartuj, zresztą na YT pełno filmików, jak aplikować
Usuńale masz pokaźną kolekcję :)
OdpowiedzUsuńoj tam, oj tam - mały zbiorek :)
Usuńja się tak kręcę i kręcę wokół tych podkładów mineralnych.. chciałabym się przestawić na 'zdrowszą' formę makijażu, ale boję się tego, że na mojej suchej cerze podkład będzie podkreślał wszystko czego ma nie podkreślać :( ale w sumie jeśli nie spróbuję to się nie przekonam, więc wpisuję podkład mineralny na wishlistę i pewnie mnie też czekają godziny siedzenia i szukania, która firma byłaby najlepsza.. :P
OdpowiedzUsuńfirmy oferują różne formuły, warto zacząć od próbek
UsuńJa ostatnio polubiłam się z podkładem mineralnym z Annabelle Minerals :) Tylko muszę sobie kupić jakiś lepszy pędzelek, przydałby się taki z Maestro:)
OdpowiedzUsuńten który pokazuję jest ok
OdpowiedzUsuńmam puder mineralny od Ori, jest świetny :)
OdpowiedzUsuń