Postanowiłam sięgnąć po tag Doroty z tylkopolskiekosmetyki.blogspot.com . Śledzę blog z uwagą, gdyż autorka bierze pod lupę wiele produktów rodzimych marek. Oj, a warto wiedzieć, co w trawie piszczy na ojczystej miedzy.
Zatem takie są
/kolejność przypadkowa/
1. Cienie marki Inglot, absolutny mój hit w przypadku makijażu oczu.
Wspaniała, akuratna konsystencja, trwałość i nasycenie barwy. Cienie cudnie się aplikuje, nie osypują się, a dzięki bazie również z Inglota pozostają na swoim miejscu do chwili demakijażu.
Kto jeszcze ich nie ma, niech przy najbliższej okazji sprawi sobie swój zestaw, wypełniając paletkę w tzw. systemie freedom.
Jeśli zaś kogoś przyprawia o zawrót głowy wielość kolorów i ich odcieni, może skorzystać z gotowych zestawów, np.
2. I koniecznie, gdy mamy tłuste powieki sięgamy po bazę. Moją odkryłam rok temu, kiedy myślałam rzucić w kąt wszystkie naoczne pacajki, skoro każda - droższa czy tańsza - zjeżdżała z moich powiek po niedługiej chwili od aplikacji. Zatem mój kolejny polski hit: Baza pod cienie
3. Kolejne produkty bez których dużo trudniej o właściwe wykorzystanie wymienionych powyżej - czyli dział: Akcesoria - pędzle do makijażu. Firma Hakuro.
W moim posiadaniu 4 sztuki: H24 ścięty do różu, H54, tzw. kulka, idealny do nakładania fluidów, ale dobrze sobie radzi również z pudrem i ostatnio stosowanymi przeze mnie sypkimi podkładami mineralnymi. H80 przeznaczony do precyzyjnego malowania zewnętrznego kącika oka, u mnie również do rozcierania cieni; oraz H70 do nakładania cieni na całą powiekę.
Część pędzli jest syntetyczna, a niektóre wykonane z włosia naturalnego. Wszystkie są jednak miękkie, miłe dla skóry, odpowiednio zbite i nabierające właściwą ilość produktu.
Moje nie utraciły od chwili nabycia, czyli zeszłego roku, ani włoska, nie przejawiają również tendencji do rozklejania się - drewniana rączka została solidnie osadzona w metalowej skuwce.
3. Kolej na paznokcie - tu moim faworytem jest firma Joko. Dla mnie lakiery tej marki są idealne - a więc: przyjemna konsystencja: nie za gęsta ani za rzadka, pozwalająca na łatwą i równomierną aplikację; wspaniałe nasycenie koloru, połysk oraz trwałość. Uwielbiam je! Zarówno te z szerokim pędzlem,
jak i z tradycyjnym - spod szyldu Virtual.
4. Najtrudniej było mi znaleźć faworyta w dziedzinie pielęgnacji, a i takiego chciałam tu zaprezentować. Lubię żele pod prysznic, balsamy, kremy, toniki, micele itd. Ziai, AA, Lirene, Bielendy, ale nie mam swojego pewniaka. Aktualny dobór jest uzależniony od potrzeby chwili, zaopatrzenia sklepu czy promocji ;) .
Przypomniały mi się jednak fantastyczne produkty do pielęgnacji włosów i skóry głowy. Mowa o serii pn. Seboradin wyprodukowanej przez firmę Inter Fragrances.
Ja obecnie stosuję lotion z czarną rzodkwią przeznaczony dla włosów przetłuszczających się i skłonnych do wypadania. Miałam nabyć ten z żeń-szeniem pomagający w regeneracji, ale nie było go w mojej aptece. Nie narzekam jednak, czuję moc tego produktu. Dzięki Seboradinowi włosy są zdrowsze, fajnie odbite od skóry i w sumie lubię ten zapaszek czarnej rzodkwi.
Uff, to tyle... wybrałam moim zdaniem absolutne minimum, a można by jeszcze dorzucić to i owo. Warto sięgać po polskie kosmetyki, bo ich jakość jest często niedoceniana. Martwi mnie słaba dostępność niektórych marek i denerwuje to, że sieci popularnych dużych drogerii ograniczają nas konsumentki często do kilku firm zagranicznych. Dlatego trzeba poznawać i promować fajne polskie produkty.
Pozdrawiam,
Niezmiernie mi miło, że pokazałaś swoje ulubione polskie kosmetyki:)
OdpowiedzUsuńCienie Inglota (jak i inne kosmetyki tej firmy) uwielbiam, bez pędzli Hakuro nie mogę się obejść.
Hakuro jest też nasze??? W życiu bym nie powiedziałą...świetne są ich pędzle..mam 2 ;)
OdpowiedzUsuńa no nasze, też się kiedyś zdziwiłam :)
UsuńFajny pomysł na post. Cienie Inglota uwielbiam. Nigdy nie próbowałam lakieru Joko, pomijając te z Virtual. Może pora spróbować?
OdpowiedzUsuńpomysł nie mój... i bardzo fajny :)
Usuńkuszą mnie pędzle Hakuro niestety żadnych nie miałam jeszcze.
OdpowiedzUsuńWarto się skusić :)
Usuń