W ostatnim dniu października chciałam przedstawić produkt, którego początkowo nie doceniłam, a który właśnie dzięki Tagowi zachwycił mnie.
Glinkę bentonitową zakupiłam via Innternet chyba zupełnie bezrefleksyjnie, nawet nie wiem, czy nie przez pomyłkę, bo chyba zależało mi na białej. Kosztowała niewiele i szczerze mówiąc wcale nie zwróciłam na nią baczniejszej uwagi. Sięgnęłam do niej w momencie przygotowań do Tagu i w końcu dotarło do mnie, jakie cudo posiadam.
Glinka bentonitowa to właściwie bardzo wiekowy popiół wulkaniczny wydobywany z głębin ziemi, suszony na słońcu i rozdrabniany. Surowiec ten występuje tylko w jednym miejscu na Ziemi - niedaleko Fortu Benton w stanie Wyoming w USA.
Brudnawy proszek zawiera w sobie bogactwo cennych minerałów, jak np. krzem, glin, żelazo, wapn, itd. W połączeniu z wodą daję gąbczastą substancję, która nałożona na twarz jako maska dokonuje cudów. Glinka bentonitowa dzięki swojej strukturze oczyszcza skórę, absorbuje sebum, zwęża pory, a jednocześnie nawilża i wygładza cerę.
Wczoraj zmieszałam łyżeczkę tej glinki z łyżeczką jogurtu, by wzmocnić działanie nawilżające. Uzyskaną papkę nałożyłam na buzię, nic nie spływało ani nie zasychało. Po 20 minutach zmyłam i ze zdumieniem zerkałam w lustro. Widziałam moją cerę wygładzoną, rozświetloną po prostu piękniejszą, a wierzcie mi rzadko się nią jestem skłonna zachwycać.
Zatem namawiam gorąco do spróbowania.
Pozdrawiam!
Uwielbiam maseczki z blinki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Agga
Ja coraz bardziej :)
Usuń