Oto wpis podyktowany przez życie.
W iedzielę trafiłam z moim maluchem do szpitala a planowe przyjęcie w celu diagnostyki alergologicznej. Niestety, już pierwszej nocy młody zagorączkował. Umieszczono nas w izolatce, a cały pobyt w szpitalu się skomplikował i nieco wydłużył. Na szczęście już jesteśmy w domu, a synek nie choruje na żadną z tych strasznych chorób, o które go podejrzewano.
Jak się domyślacie, szykując się do szpitala, musiałam postawić na absolutne minimum kosmetyczne.
A oto konkrety:
W moim "wypadzie" towarzyszyły mi (od lewej):
- płatki kosmetyczne;
- pachnący dezodorant do ciała z Avonu;
- płyn micelarny z Bielendy - już wiem, że fajny kosmetyk i niedrogi;
- płyn Facelle - podstawa higieny, używany do mycia wszystkiego :) ;
- kremik Bambino - bardziej dla synka, ostatnio wolimy go od Sudocremu;
- małe mydełko, ale zupełnie zbędne; szpital obłożony jest dozownikami z mydłem, a przy każdej umywalce widnieje obrazkowa instrukcja skutecznego mycia rąk;
- emulsja nawilżająca Olay, co prawda do stosowania na dzien, ale służyła też mi w nocy, i chyba napiszę o niej niedługo coś więcej;
- antyperspirant Alterry;
- szczoteczka i pasta do zębów.
Na fotce nie umieściłam kostki Oilatum - do pielęgnacji młodego - jest już na wykończeniu, oraz zużytej odżywki do włosów w saszetce dołączonej do farby do włosów firmy Delia, zresztą badziewnej jak i farba, ale bez niej nie rozczesałabym włosów, Facelle okrutnie mi je plącze.
Podczas hospitalizacji była ze mą druga kosmetyczka z kolorówką ;).
Tutaj nadrzędnymi celami były również minimalizm i funkcjonalność, w trosce o to, by nie straszyć zbytnią naturalnością mojej fejs :)
Zaczynając od lewej:
- puder w kamieniu z Ingrid, zabrany głównie z powodu lusterka;
- zestaw cieni L'oreal, bardzo delikatne, słabo apigmetowae, troszkę ożywiały spojrzenie spod zapuchniętych powiek;
- pędzelek z Inglota;
- szklany pilniczek;
- konturówki: ciemnobrązowa z Avonu i ciemnofioletowa z Iglota;
- korektor z minerałami pod oczy z Bell - produkt godny uwagi, już mi się konczy;
- tusz Maybelline z serii One by One - sprawdza się;
- róż z Vipery- kolejny fajny produkt tej polskiej firmy;
- baza pod cienie Inglot;
- podkład Max Factor, wersja testerowa- fajny, lekki, zastępował mi moje minerałki
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam :)
Przydatny post, bo niebawem sama wybieram się do szpitala..
OdpowiedzUsuńech, nie zazdroszczę, ale czasami trzeba, będę trzymać kciuki
UsuńI pomyśleć, o ilu rzeczach trzeba pamiętać. Całe szczęście, że teraz jest taki wybór kosmetyków dla maluszków. Sama miałam o wiele gorzej, za to syn teraz nadrabia kosmetyczne niedociągnięcia...
OdpowiedzUsuńI zdrowia maluszkowi, oby już tylko było dobrze...
dziękujemy, jest niby wybór, ale ja musiałam konsultować pielęgnację jego skóry z dermatologiem, bo można też biedy dziecku narobić
UsuńNo tak, faktycznie ten aspekt mi uciekł. Jednak człowiek zapomina...
UsuńPS. Myślałam, że butowe problemy miewam tylko ja, a tu proszę, jest więcej takich przypadków :(
niby tyle tych butów, a jak dochodzi do zakupów to lipa
UsuńFajny przydatny post. Ja uważam, że cienie są akurat zbędne będąc w szpitalu jako pacjentka
OdpowiedzUsuńJa byłam - mamą pacjenta, w innej sytuacji też bym sobie darowała ;)
Usuń