Peeling żurawinowy - moja kolejna samoróbka zainspirowana notkami blogowo-wizażowymi pełnymi zachwytów i uniesień nad dość drogim produktem, skądinąd porządnej firmy powiązanej z pewną prezenterką telewizji niepublicznej. Wystarczyło spojrzenie na zestaw składników, m.in. żurawina, cukier trzcinowy, masło shea, oliwa z oliwek ... I olej babassu.
Przeczytawszy właśnie ten składnik, doznałam olśnienia. Olej babassu pojawił się u mnie w wyniku grudniowego DDD wprost ze sklepu BLISKO NATURY , i choć od dawna go pragnęłam posiadać, to długo nie potrafiłam znaleźć dla niego godnego zastosowania. A przypomnę tylko, że jest to olej bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe, który dzięki nim i innym składnikom odżywczym nawilża
i uelastycznia skórę, chroni ją przed procesami starzenia, jest też naturalnym filtrem przeciwsłonecznym.
Ale, ale, pora wrócić do mojego peelingu. Co w nim jest i jak go wykonałam?
Rozpuściłam w kąpieli wodnej 2 łyżki masła kokosowego i po łyżce maseł shea i kakaowego oraz oleju babassu, który ma konsystencję miękkiego masełka. Odstawiłam mieszaninę do ostygnięcia. W tym czasie zmiksowałam w blenderze garść suszonych żurawin i odrobinę jagód Goji z łyżką oliwy z oliwek. Po zmiksowaniu ukazały się moim oczom drobniutkie pesteczki żurawin. Do miksa owoców z oliwą wlałam mniej więcej łyżkę, a może dwie oleju ze słodkich migdałów oraz ostudzone stopione masełka i wymieszałam, aha i jeszcze trochę gliceryny chlapnęłam. Było to płynne. Zaczęłam wsypywać cukier trzcinowy. Musiałam dać go całkiem sporo i w sumie nie wiem, ile dokładnie, ale chyba nawet 200g. Na koniec kropnęłam kilka kropelek olejku cytrusowego.
Otrzymałam wspaniały naturalny kosmetyk. Peeling w połączeniu z parującą ciepłą wodą otacza nas cudnym słodkim, za sprawą cukru i masła kakaowego zapachem. Drobinki cukru trzcinowego wspaniale usuwają martwy naskórek i masują ciało. Natomiast mieszanina olei nawilża i wygładza skórę. Po moim peelingu wszelkie kremowanie czy balsamowanie są zbędne, a ja pachnę niczym najsmaczniejszy deser.
Nie umiałam podliczyć kosztu otrzymanego produktu, zwłaszcza, że wykonałam go z tego, co miałam akurat pod ręką. Oczywiście z wielu wymienionych przeze mnie surowców można zrezygnować albo zastąpić innymi, choć warto dodać masło kokosowe albo shea, aby nasz kosmetyk przybrał dzięki nim dość stały stan skupienia.Nie muszę dodawać, że satysfakcja z otrzymanego w tak prosty sposób kosmetyku - bezcenna.
I na koniec troszkę się wytłumaczę z nieobecności na blogu - w ostatnim tygodniu zmagałam się z, mam nadzieję, ostatnią fazą przeziębienia, które ciągnęło się od Gwiazdki. Jednak w zeszłym tygodniu moje schorzenie przybrało formę kataru zatokowego połączonego z paskudnym bólem głowy, nie rozstawałam się z Ibupromem zatoki. Wczoraj już zaczęłam czuć się lepiej, to pan komputer się obraził i odmówił współpracy. Podglądałam jednak, co się dzieje na Waszych blogach i z radością w sercu czytałam stale przybywające komentarze u mnie.
Dlatego dla moich czytelniczek mam małą propozycję, jeśli choć odrobinę ciekawi Was mój ostatni wyrób i nie boicie się wypróbować takiego samorobnego peelingu, to z miłą chęcią podzielę się z jedną z Was.
Kto ma ochotę, niech to wyrazi w komentarzu do tego posta. Proszę o zgłaszanie się do czwartku do godz. 23.59, a moja domowa Sierotka Marysia wylosuje tę jedną szczęściarę, która otrzyma ode mnie oczywiście większą połowę peelingu żurawinowego.
Zapraszam i pozdrawiam :)
Wygląda jak bardzo luksusowy kosmetyk:))
OdpowiedzUsuńoj dzięki, ale urosłam :))
UsuńNigdy nic nie wygrywam, ale taki peeling chciałabym wypróbować, więc się zgłaszam ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś otagowana u mnie na blogu ;)
OdpowiedzUsuńhttp://kosmetyki-ali.blogspot.com/2013/01/the-versatile-blogger.html
I ja się zgłaszam.:D Uwielbiam naturalne, domowe kosmetyki i chętnie wypróbuję Twojego specyfiku.:P Wygląda bardzo zachęcająco..;p
OdpowiedzUsuńchętnie bym spróbowała tym bardziej, ze sama ostatnio kombinowałam z peelingiem i chętnie bym sprawdziła ten Twój dla porównania i byc może urozmaicenia czegoś w moim przepisie ;);)
OdpowiedzUsuńporównuj do woli, ale i swoim się pochwal :)
Usuńchętnie wypróbuję, bo mnie ostatnio leń dopadł w samodzielnym wytwarzaniu :)
OdpowiedzUsuńpogoń lenia!
UsuńDobrze wygląda, chętnie bym sprawdziła:) Pozdrawiam, życzę miłego dnia
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy ten peeling.
OdpowiedzUsuńja ja jaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!! ;))
OdpowiedzUsuńnawet chciałam się zapytać jak jest z datą użytkowania z takim peelingiem, jak długo jest ok, a nie wysycha czy też nie kamienieje???:)
nie wysycha, nie kamienieje, masła trzymają mu konsystencję, można dać do lodówki, ale na godzinę przed użyciem wyciągnąć, bo w lodówie kamienieje :)
UsuńBardzo fajny pomysł! Chyba sama spróbuję zrobić taki peeling!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam koleżankę z Malinowego Klubu i dołączam go grona obserwatorów :)
Próbuj, bo warto!
UsuńWygląda super, jak coś do jedzenia :)
OdpowiedzUsuńZ nieba mi spadłaś! Wahałam się wczoraj nad zakupem słynnego peelingu, a dzięki Tobie za frakcję ceny, będę miała swój własny, pyszny, domowy! Wielki buziak dla Ciebie!
OdpowiedzUsuńw sumie to on jadalny chyba jest, no gliceryna...
Usuńwygląda zachęcająco :) też używam domowych peelingów do ciała, ale ja ograniczam się tylko do zwykłego cukru, jakiegoś olejku, soli do kąpieli i żelu pod prysznic, nie dodawałam nigdy takich dodatkowych bajerów jak Ty, ale może kiedyś spróbuję :)
OdpowiedzUsuńtak mnie podkusiło :)
Usuńchcę być otulona słodkim zapachem :P Zgłaszam się i już;)
OdpowiedzUsuńPrzepatrzyłam net w związku z farbą którą mi polecasz i ma bardzo pozytywne recenzje i cenę przyjazną, więc za dwa miesiące ją przetestuję. Mam zapas loreala;)
Ja bardzo chętnie wypróbowałabym, więc się zgłaszam :) Sama chętnie pokombinowałabym z takim DIY, ale tak uwielbiam żurawinę, że owoce nie wylądowałaby na pewno w kosmetyku, a w żołądku ;)
OdpowiedzUsuńzgłaszajcie się, zgłaszajcie! :D
OdpowiedzUsuńpodejmę wyzwanie, tylko muszę sobie ułozyć, co napisać :)
OdpowiedzUsuńchetnie sie zglosze do testow:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
chętnie bym użyła peelingu. Marysiu - czary mary - wylosuj mnie :)
OdpowiedzUsuńewel, spóźniłaś się ... :(
Usuńkiedyś miałam żurawinowy ale kupny i miał w sumie identyczny kolor:) ale domowej roboty na pewno jest lepszy :)
OdpowiedzUsuń