Tego lata lip tinty ( jest jakaś polska nazwa?) zawojowały mój makijaż ust.
Dlaczego? Proste - zapewniają moim ustkom naprawdę trwały malunek. A jeszcze do niedawna wydawało to się niemożliwe, skoro "zjadam" prawie natychmiast każdą pomadkę i każdy błyszczyk.
Dodatkowo nie wysuszają, nie podkreślają skórek i bruzd. Rewelacja.
A mowa o tej czwórce.
Tak jak rozpoznajecie - produkcja krajowa: Eveline Cosmetics oraz Bell.
Do mojej kolekcji z Eveline trafiły dwa kolorki: 116 i 118.
Egzemplarz o nr 116 w opakowaniu i na sklepowym próbniku wydaje się łagodnym koralowym odcieniem. Natomiast na ustach staje się jaskrawym intensywnym różem o ciepłym kolorycie. Natomiast nr 118 sprawia wrażenie zgaszonego brudnego różu, by na ustach zakwitnąć wyrazistym dosyć ciemnym różem z chłodnymi podtonami. Zatem wprowadzając te mazidła do make up'u, trzeba się liczyć z mocnym i wyrazistym malunkiem ust, który długo nie traci na sile.
Konsystencja tych tintów jest dosyć gęsta tak jak w szminkach w płynie. Pokrywają one usta pokaźną błyszczącą warstwą. Niestety lubi ona sobie migrować poza obręb warg i zdarzyło mi się zaliczyć rozmazaną wpadkę. Z czasem ta wierzchnia powłoczka szminkowo-błyszykowa zanika, natomiast na ustach, a właściwie w nich pozostaje sama barwa. Wtedy, by uzyskać połysk, traktuję buźkę balsamem pielęgnacyjnym do ust albo pomadką ochronną i jest super.
W kosmetyku tym ujęła mnie przede wszystkim trwałość, to wybarwienie ust, które nie zanika mimo jedzenia, picia, paplania... Idę z kumpelami na kawę i deserek - one już w trakcie konsumpcji stają się bladouste, a u mnie dalej intensywnie różowe wargi. Na szczęście zapach jest dosyć neutralny: chemiczno-owocowy.
Za 7 ml płaciłam około 11 zł.
Mazidła z Bell to partia biedronkowa, która, jak wiadomo, różni się od tej z, np. Natury, składem, właściwościami i nazwą (chyba). Nie oznaczono ich żadnymi numerkami, a u mnie są dwa: pomarańczowy i różowy.
Tinty z Bell mają rzadszą, jakby żelową konsystencję, co możną zauważyć na drugim zdjęciu. Pachną słodko - owocowo. Tuż po ich aplikacji odczuwam chłód i lekkie pieczenie warg, Produkty te zapewniają ustom intensywny długotrwały kolor - który i tym razem będzie inny, niż sądzić można po opakowaniu czy próbnym maźnięciu na dłoni. W przypadku Bell ten kolor choć wyjściowo różowy bądź pomarańczowy będzie zbliżony do czerwieni.
Ponieważ te pomadeczki nie dają ustom żadnej warstwy, to po ich wyschnięciu nakładam pomadkę o odcieniu zbliżonym do różu albo oranżu czy koralu. Z czasem pomadka się zetrze/zje, a barwa od lip tintu pozostanie w czerwieni wargowej.
Kosmetyk z Bell o wiele łatwiej nałożyć, niż te z Eveline i raczej nie narażą nas na rozmazane niespodzianki.
Za 5, 5 g produktu płaciłam 6 zł.
Przyznam, że cieszę się, że pojawiły się tego typu kosmetyki na rynku i jak widzicie, ochoczo z nich korzystam. Ciekawa jestem, czy goszczą również w Waszych kosmetyczkach i na Waszych ponętnych ustach .
Pozdrawiam
Kolory z Bell są chyba ładniejsze ;)
OdpowiedzUsuńmniej krzykliwe :)
Usuńnie mam jeszcze tintow...ale pewnie już niedługo bo zewsząd tylko pokusy...:)
OdpowiedzUsuńtak, trudno schować się przed pokusami :)
UsuńMam te z Bella (wszystkie 3 dostępne w Biedronce) i też je bardzo lubię. Zauważyłam, że efekt jest zależny od ilości warstw. Pomarańcz i róż po pierwszej wygląda delikatnie i dosyć naturalnie, po 2-3 jest mocny i wyrazisty.
OdpowiedzUsuńzgadza się, ciekawy produkt
UsuńJak lubisz tinty, to koniecznie wypróbuj te z Catrice - jak dla mnie bija na głowę wszystkie inne, których próbowałam :) A przy tym pachną i smakują jak galaretka owocowa :)
OdpowiedzUsuńdzięki za podpowiedź, pewnie zaspokoję ciekawość :)
UsuńAleż kuszące i kolorowe, chyba będę musiała i ja spróbować :)
OdpowiedzUsuńtak te tinty maja w sobie moc koloru
UsuńNie mam jeszcze żadnego, ale od dawna przymierzam się do zakupu! Bardzo lubię kosmetyki Bell i Eveline, więc myślę, że ich lip tinty także muszą być naprawdę fajne :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że nie będziesz żałowała :)
UsuńAle śliczne kolorki :))
OdpowiedzUsuńna lato idealne :)
UsuńMam 116 z Eveline i bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńNie przypuszczałam, że tak dobrze będę się czuła w intensywnym kolorze na ustach :)
ja miałam podobnie, chociaż czasem obawiam się , czy nie ma w tym przesady ;?
UsuńOdkąd weszły na rynek chcę sobie jakiś kupić ale nigdy nie mogę zdecydować się na kolor :)
OdpowiedzUsuńmiałam podobnie, ale przebrany asortyment mnie zmotywował :)
UsuńCałkiem ładne, ale wole stonowane, naturalne kolory pomadek/błyszczyków :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dzięki za odwiedziny :*
te są tylko małym wyjątkiem, bo raczej tez chętniej korzystam ze stonowanych barw :)
Usuńpierwsze widzę, ale już mi się podobają, na pewno kupię;)
OdpowiedzUsuńkupuj, kupuj
Usuń116 z Eveline wpadło mi w oko ;)
OdpowiedzUsuńi pewnie pasowałby Ci :)
Usuńoo, ciekawe :) nigdy nie słyszałam o takich 'błyszczykach' co nie schodzą z ust przy jedzeniu :)
OdpowiedzUsuńna wyjścia z konsumpcją są świetne
UsuńMiałam przez chwilę tint z Bell, ale okazał się dla mnie zbyt mocną czerwienią ;) no i wysuszał mi usta ;/
OdpowiedzUsuńnie napisałam o tym, ale zawsze stosuje po spód pomadkę ochronną i dają radę
UsuńNie miałam ich jeszcze, ale skuszę się ;)
OdpowiedzUsuńdosyć ciekawe mazidełka :)
Usuńteż bardzo lubię ten tint z Bell:)
OdpowiedzUsuńAle ładne kolory :)
OdpowiedzUsuń