Kilka miesięcy wstecz w tym poście >>KLIK<< deklarowałam moją wierność i miłość podkładom mineralnych. I nie przypuszczałam, jak szybko po tym poście dostanę pstryka w nos.
Pamiętacie nie tak odległą zimę? Okazało się, że jednak wielbione minerały nie podołały zimowym temperaturom i chłodnym wichrom. Otóż, jadąc pięknego dnia windą na dosyć ważne spotkanie, dokonałam niezbyt miłego odkrycia - moja cera pod warstwą minerałów wyglądała paskudnie - ściągnięta, wysuszona, zaczerwieniona. W styczniu zabrałam się za intensywne kwasowanie, którego etapem przejściowym bywało mocne wysuszenie skóry oraz jej uwrażliwienie na czynniki zewnętrzne. Zatem, by otulić buźkę w okresie zimowym, zdecydowałam się na mały romans z podkładami we fluidzie.
Trudno było mi zdecydować, co wybrać - wymagania miałam duże - przede wszystkim, by nie zrobił krzywdy, był trwały, nie wywoływał świecenia oraz nie rujnował portfela.
Zaopatrzyłam się w dwa produkty: Alverde Mineral Make Up oraz Bourjois Healthy Mix Serum.
Podkład Alverde zakupiłam na Allegro za 26 zł. W odkręcanej tubce znajduje się 30 ml. Tubka lubi się brudzić mazidłem.
Ja wybrałam najjaśniejszy odcień 01 Naturelle - niestety troszkę różowawy. Zakup tego kosmetyku, był wyborem w ciemno, gdyż niewiele w sieci mogłam znaleźć opinii na jego temat. Skusił mnie jednak skład, którego podstawą są naturalne oleje i ekstrakty roślinne. Dodatkowo podkład ten wolny jest od parabenów i pochodnych ropy.
Podkład ma dosyć gęstą treściwą konsystencję. Musiałam nauczyć się go aplikować. Przede wszystkim należało odstawić pędzle, a zdać się na paluszki. Przy porządnym oświetleniu rozprowadzam kosmetyk głaskającymi ruchami, oj sporo uwagi potrzeba, by twarz nie wyglądała jak z płócien puentylistów. Podkład pięknie kryje niedoskonałości, nie wchodzi w pory, jednak nie stapia się ze skórą, a pozostawia na niej otulającą, trochę klejącą warstewkę. Przyznam, że odpowiadało mi to rozwiązanie w mroźne, wietrzne dni, gdyż czułam wtedy wyraźną ochronę.
Troszkę obawiałam się matującej formuły,ponieważ moja przekorna cera zwalcza ten rodzaj kosmetyków wzmożoną produkcją sebum. Jednak na moje szczęście podkład nie uaktywniał brzydkich skłonności mojej skóry, ale z drugiej strony słabo też współpracował z pudrami, które nań nakładałam. No i zapach - maści witaminowej - drażnił mnie, ja po prostu lubię bezwonne kosmetyki.
Drugi egzemplarz trafił do mnie z Rossmanna podczas 30-procentowej przeceny na kosmetyki Bourjois, czyli zapłaciłam około 44 zł. Po krótkiej chwili zastanowienie capnęłam ostatnią buteleczkę z najjaśniejszym odcieniem - 51 light vanila.
Ponownie 30 ml produktu, ale tym razem mamy do dyspozycji buteleczkę z pompką, która działa bez zarzutu i odmierza idealną ilość produktu.
Przyznam, że burżujek oczarował mnie. Absolutnie podoba mi się ten odcień z lekkimi tonami żółci. Przypasowała mi też konsystencja produktu, przez producenta określana żelem, a wg mnie będąca musem.
Ale przede wszystkim zachwycił mnie tym, co robi z moja cerą. Jest to kosmetyk o słabym kryciu, a doskonale ukrywa moje niedoskonałości, nie podkreśla zmarszczek, choć bywają dni, gdy wchodzi w pory, ale to chyba zależy od użytego wcześniej filtra. Absolutnie pasuje mi półmatowe wykończenie, które zapewnia, a które nie zmienia się z upływem czasu w ordynarne świecenie. Podkład nie ciemnieje, stapia się ze skórą do tego stopnia, że czasami zastanawiam się, czy on w ogóle jeszcze jest na twarzy. Nie jest to mistrz trwałości i te zapewnienia o 16 godzinach można włożyć między bajki. Niestety, jeśli się łuszczę po peelingu kwasowym, to on to uwypukla, ale który fluid, by tego nie robił. Zapach subtelny, zupełnie mnie nie drażni. Aplikuję pędzlem Hakuro H54 albo palcyma.
Na sam koniec zdjęcie porównawcze dwóch podkładów. Zwróćcie uwagę na kolory i konsystencję.
Przyznam, że drugi raz Alverde bym nie kupiła i nie namawiam na niego, to jednak takie dziwadełko. Natomiast Bourjois bardzo mi przypadł do gustu i w mojej ocenie jest to świetny produkt za przystępną cenę i dodam, że mam ochotę popróbować jeszcze innych jego braci mimo niesłabnących zachwytów nad podkładami mineralnymi w pudrze, ale chyba jakoś zniosą te zdradę ;).
Pozdrawiam,
Podkłady Bourjois bardzo lubię, ale niestety zapychają mnie :(
OdpowiedzUsuńa jednak, ja sie tego bardzo boję, więc staram się go nie używać codziennie
UsuńW życiu trzeba próbować wszystkiego, takie jest moje zdanie :) Też zbyt wierna nie jestem jeśli o kosmetyki chodzi :)
OdpowiedzUsuńprawda, babska ciekawość bierze górę :)
UsuńJakiś czas temu miałam ochotę na Bourjois, ale teraz już wiem, że muszę go sobie kupić ;)
OdpowiedzUsuńoj, oj tylko żeby nie było, że skusiłam ;)
UsuńBourjois troszkę kusi :)
OdpowiedzUsuńto jest ciekawa marka, trochę chyba niedoceniana :)
UsuńTeż jestem wierna mineralnym proszkom, ale kupiłam ostatnio do zdjęć płynny Bourjois. Alverde też chętnie wypróbowałabym.
OdpowiedzUsuńi jak u Ciebie burżujek?
UsuńCzyli starcie wygrał Burżujek, ja lubię Affiniton Maybelline, ostatnio właśnie widziałam, ze jest wersja mineralna, muszę spróbować.
OdpowiedzUsuńprzyznam, że Maybelline też mnie kusi
UsuńDream liquid mineral od Maybelline :) jest świetny!
UsuńBourjois wygląda naprawdę zachęcająco :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńnie znam tych kosmetykow;)
OdpowiedzUsuńAlverde niestety poza głównym obiegiem handlowym, ale Bourjois już prędzej można dopaść
UsuńA mi podoba się Alverde :)
OdpowiedzUsuńSerio? używasz może, jeśli tak, to napisz coś u siebie :)
UsuńBardzo lubię kosmetyki Bourjois, kiedys byłam wielką fanką pudru z tej serii co ty masz podkład. Ale jednak okazało się, że jest dla mnie za ciemny a jaśniejszych odcieni nie mają :(
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o podkład to moim hitem jest Colorstay Revlona :>
Revlon muszę tez zdobyć, bo to pewniak na imprezy :)
UsuńNigdy nie miałam Bourjois, ale chyba bym się na niego nie skusiła. Muszę mieć lekko pudrowe podkłady.
OdpowiedzUsuńJa niestety uciekam od takich formuł, bo z wiekiem zaczęły podkreślać zmarszczki :/
Usuńrównież skusiłabym się na alverde
OdpowiedzUsuńw sumie chyba kupię wegański Lavera
specyficzne, ale warto i takich spróbować ;)
ciekawość rządzi, mnie Lavera tez nęci i kto wie ... :)
UsuńMam jeden podkład z Bourjois i jest nawet niezły - dobrze kryje, lecz nie matuje skóry. A szkoda.
OdpowiedzUsuńBourjois chyba z premedytacją ucieka od formuł matujących :)
UsuńMineralne produkty może i są dobre, ale u mnie wysuszają i wyglądam naprawdę strasznie :(
OdpowiedzUsuńCzegoś podobnego doświadczyłam zimą, niestety:/
UsuńTo jest ten podkład który mnie już kusi od dobrego roku, muszę się wreszcie skusić! ;)
OdpowiedzUsuńByle w promocji, choć na Alle też są tańsze :)
UsuńSuper post
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie www.versos-inspiringmakeup.blogspot.com
Dziękuję :)
UsuńNie znam tych podkładów, ale mam odwrotny problem niż Ty. Ja jestem zakochana w swoim podkładzie Ingrid, ale on z kolei świetnie nadaje się na zimę, a na lato jest już zbyt ciężki. Przez co teraz raczej się nie maluje, bo nowej miłości jeszcze nie znalazłam :)
OdpowiedzUsuńIngrid - fajna polska marka, jeśli masz cerę w porządku to warto rozejrzeć się za kremami tonującymi
UsuńMiałam korektor alverde i kompletnie mi nie pasowała jego konstystencja oraz "prowadzenie się" na skórze. Obawiam się, że z podkładem mogłoby być podobnie :/
OdpowiedzUsuń