Przyznam, że dosyć długo krążyłam wokół produktów firmy Sylveco. Wczytywałam się w ich składy, zachwycałam nimi, a jednocześnie nie dowierzałam niskiej cenie. Zadawałam sobie pytanie, czy warto sobie zawracać nimi głowę, bo rynek już przyzwyczaił mnie, że trzeba niemało wydać za satysfakcjonującą jakość. W końcu pojawiły się na blogach recenzje. Z uwagą czytałam wpisy dziewczyn zmagających się z problemami skórnymi podobnymi do moich. Z jaka ulgą przyjęłam podstawową dla siebie informację - krzywdy nie robi.
Początkowo chciałam zakupić Lekki krem nagietkowy, ale w miejscowym sklepiku zielarskim dostępna była tylko wersja brzozowa.
W sumie wydaje mi się, że Lekki krem brzozowy jest bardziej odpowiedni do mojej cery, zapewniając jej nawilżenie i ujędrnienie. Doskonale nadaje się do mojego buziaka maltretowanego kwasami i nieuchronnie starzejącego się.
Siłą kremu jest brzoza - ekstrakt z jej kory oraz cukier pozyskiwany z soku brzozowego o fantastycznych właściwościach pielęgnacyjnych.
Krem faktycznie pachnie trochę brzozą, trochę leśnymi grzybami.
Ma biały kolor i dość treściwą konsystencję. Trochę uwagi trzeba poświecić na rozprowadzenie go na twarzy, gdyż przez chwilkę przybiera postać białawej emulsji. Nie wchłania się też w tempie ekspresowym i wg mnie to zaleta, bo dzięki temu skóra otrzymuje porcję nawilżenia w dłuższym czasie.
Przyznam, że wspaniale koi moją cerę poddawaną eksperymentom kosmetycznym. Doskonale też sprawdza się pod makijaż. I co najważniejsze! Nie powoduje zapychania porów - Hura!
Zapakowano go w wygodny pojemniczek typu airless - higieniczny, chroniący kosmetyk przed dostępem powietrza i zarazków, ale też niepozwalającym ocenić stopień zużycia produktu.
Kremik dodatkowo zapakowany był w kartonowe pudełeczko, które ja nieopatrznie wyrzuciłam, a to na nim widniał skład kosmetyku, dlatego przytoczę go ze strony producenta Sylveco
INCI: Woda,
Olej z pestek winogron,
Olej sojowy,
Ksylitol,
Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate,
Masło karite (Shea),
Stearynian glicerolu,
Olej arganowy,
Olej jojoba,
Kwas stearynowy,
Alkohol cetylostearylowy,
Alkohol benzylowy,
Betulina,
Witamina E,
Ekstrakt z aloesu,
Alantoina,
Guma ksantanowa,
Kwas dehydrooctowy,
Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej,
Lupeol,
Kwas oleanolowy,
Kwas betulinowy.
Zatem, jak widzicie, wad nie znajduję i z chęcią przetestowałabym serię na noc, np. krem bzrozowy z betuliną, ale zawierają one wosk pszczeli, a tego składnika muszę sie wystrzegać. Nie mniej bacznie przyglądam się ofercie polskiej firmy Sylveco.
Pozdrawiam
Ja teraz koło nich "krążę". ;-)
OdpowiedzUsuńwarto się skusić, serio
UsuńJa dostałam od nich ostatnio do testowania krem z rokitnikiem, wspaniale koi cerę i ją nawilża. Co prawda to dopiero 3 dni stosowania, ale jak na razie mam o nim bardzo pozytywne zdanie, zobaczymy czy z czasem się nie zmieni :)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki :)
UsuńCiekawe czy w ich ofercie znajdują się również kremy dla cery mieszanej ;)
OdpowiedzUsuńnagietkowy być może
UsuńWidzę, że w sieci coraz więcej recenzji Sylveco :) chyba i ja się skuszę :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że decyzja byłaby obciążona małym ryzykiem ;)
Usuńwidzę, że dziś Sylveco na tapecie ;) na mnie czeka wersja rokitnikowa - już się cieszę!
OdpowiedzUsuńsuper, zazdroszczę :)
UsuńJa mam kirem nagietkowy i też bardzo chwalę;)
OdpowiedzUsuńmam na niego chrapkę :)
UsuńUwielbiam nagietkowy, brzoza czeka na debiut :)
OdpowiedzUsuńja z kolei polowałam na nagietek, a trafiła się brzoza :)
UsuńKrążyłam, krążyłam, ale spotkalam się z opinią, że mogą zapychać, wiec na razie odpuszczam :) Cieszę się, że Ci służą, jakby co jesteś gose za ;-)
OdpowiedzUsuń* głosem za /kot na klawiaturze, wybacz sierściuchowi ;-)/
Usuńja jestem przykładem ofiary nieustannego zapchania, ale ten krem to moje cudo - tu nie ma parafiny, gliceryny, jedynie masło shea może być podejrzane, ale mnie krzywdy nie robi; miziaki dla kociaka :)
Usuńchyba będę musiała sama zainwestować w jakiś kremik :)
OdpowiedzUsuńkiedyś trzeba ;)
UsuńBez wad? no nieźle... :) trzeba spróbować :)
OdpowiedzUsuńmocne słowa, ale chyba tak jest :)
Usuńno a co z cerą mieszaną na przykład??
OdpowiedzUsuńwersja z nagietkiem :)
UsuńPlusem jest że nie zapycha porów :) chętnie zakupię i wypróbuje :)
OdpowiedzUsuńaż sama w to nie wierzę, byle mu się nie odmieniło :)
UsuńTestuję z Sylveco krem rokitnikowy i póki co sprawuje się bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńteż mnie ciekawi
UsuńJa jakoś nie mam szczęścia do kremów nie zapychających pory, więc może się na niego skusze ;)
OdpowiedzUsuńznam ten ból, ale ten kremik jest spoko :)
UsuńMuszę koniecznie wypróbować kiedyś ten krem :) Intrygują mnie kosmetyki tej firmy :))
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie na news :*
Firma bardzo ciekawa, dziękuję :)
Usuńnie znam firmy, ale skład robi wrażenie :D żałuję, że u mnie sklepów zielarskich nie ma by się tym kremom bliżej przyjrzeć :)
OdpowiedzUsuńno niestety, wtedy droga on-line najbliższa :)
UsuńJak czytam Twoje posty to czuję, że jestem bardzo w tyle bo niczego prawie nie znam :D to dobrze, że dajesz recenzję, mogę przynajmniej nadrobić ;)
OdpowiedzUsuńmoże nie potrzebujesz aż tak szukać, bo jesteś szczęśliwą posiadaczka pięknej zdrowej cery ;)
UsuńMam pytanie odnośnie ceny i pojemności - jak to wygląda?
OdpowiedzUsuńPzdr.
50 ml, w sklepie 26, 90 zł, pozdrawiam :)
UsuńStosuję obecnie kremik do stóp sylveco :) A do kremów do twarzy też się przymierzam, niech no tylko zapasy się pokończą ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam te kremy (mam wersję brzozową i nagietkową) - teraz ze względu na temperatury (mieszkam w Stambule) używam ich na noc, czaję się też na wersję z rokietnikiem :)
OdpowiedzUsuńhttp://7hillsofbeauty.blogspot.com/2013/07/sylveco-light-creams.html
ja cały czas poluję na nagietkową wersję, u nas lato mniej męczące, ale też odstawiłam obecnie mój egzemplarz:)
Usuń