Nie wiem, jak to możliwe, bo szpachluję się podkładami i korektorami oraz pudrami od prawie dwóch dekad, natomiast korektora pod oczy używam zaledwie od dwóch lat.
Nie mam z okolicą oczu zbyt wielkiego utrapienia, są zmarszczki, co prawda płytkie, ale jednak, miewam tzw. wory i niestety pojawiły się właśnie z 2 lata temu przebarwienia. Zatem, by ogarnąć tę strefę, szukam korektora idealnego. Wybraniec musi: kryć, nie wchodzić w zmarszczki, utrzymać się stosowną ilość czasu.
Może, nawet znalazłam coś bliskiego ideału.
Korektor Dream Lumi touch od Maybelline dostępny jest w sieciowych drogeriach i kosztuje około 30 zł. Można też go kupić na Allegro, płacąc 11 - 13 zł. I mój przywędrował właśnie z Alle - świeży, nietykany, niewysuszony, choć obawy były... Niepotrzebnie.
Mazidełko ma postać flamastra i jak sama nazwa wskazuje, ma zapewniać efekt rozświetlenia.
Pod określeniem rozświetlenie nie mam na myśli bobkowego rozjarzenia za sprawą połyskujących drobinek. Korektor od Maybelline działa dzięki swym składnikom, w tym pigmentom, które odbijają i rozpraszają światło. To nie jest glow, jak u J Lo, ale rozjaśnienie, dzięki któremu twarz zyskuje świeży i wypoczęty wygląd. Jednoczesnie żelowa, choć dosyć treściwa konsystencja kosmetyku pozwala na szybką i bezproblemową aplikację, a sam produkt nie wchodzi w zmarszczki.
Mój odcień, to najjaśniejszy, czyli nr 01 Ivory.
Zawsze, gdy przystępuję do aplikacji, ogarnia mnie panika, że jednak kolorek jest za ciemny, zbyt żółty albo nawet i brzoskwiniowy. Po rozprowadzeniu i uklepaniu, stwierdzam, że odcień świetnie dopasowuje się do zabarwienia skóry i podkładu, bez szkody dla krycia- giną sine naczynka i przebarwienia.
Ten efekt jest naprawdę długotrwały, choć ja zawsze utrwalam korektor pudrem sypkim albo podkładem mineralnym w proszku, np. EveryDay Minerals w formule semi-matte.
Do niewątpliwych zalet Dream Lumi touch należy jego świetna współpraca z proszkowymi podkładami mineralnymi. Pięknie się z nimi łączy, nie powodując ich warzenia się czy rolowania bądź innych nieprzyjemności.
Muszę przyznać, że korektor dawał radę w upały naszego lata, ale też nie poddał się morskiej wodzie podczas chlapaniny w brr-Bałtyku. Wykręcany system działa bez zarzutu, opakowanie jest zgrabniutkie i w każdej kosmetyczce się zmieści. I nie wiem, dlaczego nie umiem sobie odmierzyć odpowiedniej ilości kosmetyku. Zawsze wykręcam go sobie za dużo i jadę potem z tym w dół i w bok policzka, ale krzywdy on nie robi - porów nie zapycha. Aczkolwiek świadomie do tuszowania niedoskonałości cery nie stosuję go, zbyt słabiutki jest do tego, bo to jest własnie concealer i język polski nie wymyslił dlań trafniejszego odpowiednika jak korektor pod oczy.
Jeśli ciekawe jesteście tego produktu, to szczerze polecam go.
Pozdrawiam